Salento jest miasteczkiem bardzo turystycznym, odwiedzanym przez podróżników, głównie z powodu znajdującej się w pobliżu doliny Cocora. Salento żyje swoim rytmem, na małym rynku – plaza de armaz- znajdują się kolonialne bary przy których leci kubańska muzyka. Można się na prawdę przenieść w czasie. Kolorowe uliczki, panowie w kapeluszach, uliczni sprzedawcy świeżych owoców czy kubańska muzyka to tylko jedne z wielu atrakcji jakie na Was czekają w Salento.
Do Salento zjeżdżają się turyści głównie po to, żeby zobaczyć słynna dolinę Cocora. Jest to miejsce, gdzie znajduja się najwyższe palmy na świecie. Krajobraz jest mega bajkowy. Przez dwie godziny maszerowaliśmy przez piękny, wilgotny las, z którego rozpościerały się widoki na te niesamowite palmy.
Wypożyczyliśmy motor na dzień zwiedzania Cocory, ponieważ z Salento do doliny droga zajmuje około 10 km. Można zajechać tam taxi jeepem (tzw. willys),bilety są niedrogie taką taksówką. My jednak zdecydowaliśmy się na motor, ponieważ chcieliśmy być wolni, zatrzymywać się tam gdzie chcemy etc… Pomysł nie okazał się dobry, ponieważ zaraz po zwiedzeniu Cocory zauważyliśmy, że nasza opona jest totalnie przebita…Jakoś dokulaliśmy się do Salento, gdzie zmieniliśmy oponę. Tego samego dnia zdecydowaliśmy się na zwiedzanie Doliny Kawy (valle de cafetera), oczywiście na motorze. Droga była dość kamienista i po 10 minutach jazdy złapaliśmy znowu gumę…wkurzeni na maksa postanowiliśmy oddać motor i iść na piwo 😉 a Dolinę Kawy zostawiliśmy na kolejny dzień, ale już pieszo, a nie na motorze. Btw zawsze jak Nico kieruje to łapiemy gumę, nie było jeszcze tak żebyśmy obeszli się bez przebitej opony…lol
Nazajutrz poszliśmy zwiedzać Dolinę Kawy. Podczas spaceru można zatrzymać się w przeróżnych fincach (małe farmy kawowe), gdzie można spróbować świeżej kawy oraz zobaczyć proces robienia tego dobrodziejstwa. Dolina Kawy znajduje się parę minut od centrum Salento, więc można iść tam pieszo.
Z Salento wybraliśmy się do pobliskiej wioski o nazwie Filandia, uwaga nie mylić z Finlandią 🙂 Filandia jest miasteczkiem o wiele bardzo autentycznym niż Salento. Mniej turystów, niższe ceny oraz przepiękne widoki. Z Filandii można wybrać się na wycieczkę rowerową do pobliskich wodospadów czy kolejnej wioski Quimbaya. Krajobrazy bardzo podobne do tych w Nowej Zelandii, chociaż tam jeszcze nie byłam 🙂 Sami zobaczcie!
Jak dostać się do Salento oraz Filandii?
- Autobus z Bogoty do Armenii – 49 000 COP (około 7 godzin)
- Autobus z Armenii do Salento (nie ma bezpośredniego z Bogoty) – około 5000 COP (1 godzina)
- Autobus z Salento do Las Flores ( z Salento nie ma bezpośredniego do Filandii) – 3000 COP (30 minut)
- Autobus z Las Flores do Filandia – 3000 COP (godzina)
Jeśli chodzi o zakwaterowanie, to mieliśmy ogromne szczęście w Salento. Szukając jakiegoś hostelu, zapytaliśmy na ulicy babeczki, czy nie zna jakiegoś fajnego, taniego miejsca do spania. Ona powiedziała, że ma na sprzedaż mały dom i może nam go wynająć na parę dni. Tak więc mieliśmy cały domek z tarasem dla siebie za 80 000 COP za noc. Noclegi w Kolumbii, nie są tanie. Za pokój dwu-osobowy bez łazienki w hostelu płaci się około 70 000 COP (około 100zł) za noc.
Wypożyczenie motoru na cały dzień też jest tutaj okropnie drogie. W wypożyczalniach chcieli od nas 150 000 COP, ale zapytaliśmy kogoś na ulicy, żeby nam wypożyczył swój motor i dostaliśmy go za 90 000 COP.
Klikając na zdjęcie można je zobaczyć w lepszej jakości: